czwartek, 8 czerwca 2017

4.1

Podróż minęła dosyć spokojnie. Zdążyłam się już trochę uspokoić, waleriana którą miała przy sobie Ashley również miała w tym swój wkład. Dziewczyny były podekscytowane tym wyjazdem a najbardziej Olivia. Nie chciałam im psuć wyjazdu, nie chciałam też psuć go sobie. Chciałam odpocząć po wydarzeniach które w ostatnich miesiącach miały miejsce. Śmierć dziadka, wyjazd Briana, stalker. Byłam zmęczona i chciałam spokoju. Odpoczynku.
- Laski czujecie to? - zachwycała się Ashley - Słońce, plaża, tysiące gorących chłopaków... Dla was... - dodała lekko zrezygnowana, jednak po chwili zaczęła się śmiać
- Dobra, zamawiamy taksówkę i jedziemy do hotelu. Tam się rozpakujemy, umyjemy i wychodzimy na miasto. Zjemy coś w centrum. Okey?
- Widzę, że Olivia już nam cały wyjazd zaplanowała. - Ashley się zaśmiała
- Kochanie  gdyby nie ja to, nadal byłybyśmy w Nowym Jorku na lotnisku.

Zrobiłyśmy tak jak powiedziała Olivia. Zamówiłyśmy taksówkę i pojechałyśmy do naszego hotelu.  Po odebraniu kluczy dziewczyny weszły do windy z bagażami a ja poszłam do pokoju po schodach. Nasz pokój znajdował się na 4 piętrze. Nie czułam jednak zmęczenia. Jeśli człowiek chodzi cały czas schodami, nawet na wyższe piętra niż 4, to jest w stanie się przyzwyczaić. Kiedy dotarłam na nasze piętro, zobaczyłam jak dziewczyny siedzą pod drzwiami. Spojrzałam na nie pytającym wzrokiem, na co one wskazały głowami na moją rękę. No tak, w ręku trzymałam klucze. Zapomniałam je im oddać.
Pokój był cudowny, duży, kolorowy z wielkim balkonem. Widząc, że dziewczyny jeszcze podziwiają nasze luksusy, przecisnęłam się przez nie  i skoczyłam na najlepsze łóżko, krzycząc "moje!" Dziewczyny widząc mnie zaczęły się śmiać i skoczyły na mnie bijąc poduszkami gdzie tylko można. Takie momenty lubię najbardziej. Kiedy zapominamy ile mamy lat i zachowujemy się jak dzieci. Po chwili kończąc naszą małą wojnę na poduszki zrobiłyśmy sobie pamiątkowe selfie. Poleżałyśmy jeszcze chwilę, po czym każda z nas poszła się umyć. Tak zarządziła Olivia.

- Laaaaski - zaczęła Oli - a może pójdziemy wieczorem na imprezę do jakiegoś klubu? 
- No nie wiem - odparła Ash - jestem lekko za stara na takie kluby...
- Ja mogę iść - odezwałam się
- No widzisz? Nasza mała smutnica chce iść, a ty marudzisz... Serio się starzejesz Ashley
- Dobra. Idziemy! Pokażę wam dzieciaki jak się bawią starzy - pogroziła nam palcem.

~*~

- Nie czuję się w tym - powiedziałam wychodząc z łazienki - Poza tym.. To chyba za odważnie jak na pierwsze wyjście...
- Fabienne nie udawaj takiej świętej - powiedziała Olivia - Chcesz się dobrze bawić?
- No tak...
Miałam na sobie ubrania które dała mi Ashley. Czarną, świecącą spódnicę która sięgała mi ledwo co za pośladki, bluzkę na ramiączkach sięgającą do pępka z wielkim dekoltem i czarne szpilki. 
- Dobrze wyglądasz - skwitowała Ashley 
- Ale nie czuję się w tym dobrze. Nie lubię kiedy widać mi tak dużo.
- To ubierz worek na ziemniaki - powiedziała z wyrzutem - A to? - wyjęła z szafy sukienkę. 
Trzymała w rękach złotą sukienkę z cekinami. Wzięłam ją i poszłam przymierzyć. Była trochę za duża w cyckach, ale nie było to aż tak widoczne. Długością sięgała jakieś 5 cm przed kolano. Na dole była lekko rozkloszowana. Założyłam czarne szpilki które kupiłam przed przyjazdem tutaj, pomalowałam się i wyszłam z łazienki z uśmiechem.
- Czuję się w tym dobrze! - zawołałam pokazując się dziewczynom - I jak? - obróciłam sie kilka razy 
- Gdybym była facetem... To bym cię przeleciała - skwitowała mój strój Olivia 
- Ja zrobię to będąc kobietą. Dobra teraz ja idę się wyszykować. Też chcę tak seksownie wyglądać - pokazała nam język biegnąc do łazienki 
- Ashley! Ty masz już prawie męża! - zawołałam za nią 
- Przecież Brian to moje kochanie najdroższe. Ale zabawić też się mogę.

 Po przygotowaniach wyglądałyśmy jak milion dolarów, Olivia długonoga brunetka i Ashley z loczkami za ramiona w obcisłej sukience i ja słodka blondi. Olivia zamknęła drzwi i razem z Ashley poszły w stronę windy, a ja w stronę schodów. Przyznam, że schodzenie po schodach w szpilkach to niezbyt dobry pomysł. Wskoczyłyśmy do taxi i poprosiłyśmy o podwiezienie do najlepszego klubu. Taxiarz zerkał na nas i aż ślinka leciała mu na nasz widok. Taksówkarz zawiózł nas do klubu u nazwie "E11Even Miami". Kiedy weszłam do lokalu, chciałam się odwrócić i iść. W sumie zrobiłam to, ale Ashley mnie powstrzymała. Wrzasnęła mi coś do ucha, ale nie byłam w stanie nic usłyszeć.
W klubie nie było jeszcze zbyt dużo osób, dopiero zaczynali się schodzić, więc postanowiłyśmy wypić po drinku i poobserwować co dzieje się dookoła. Musiałam wypić trochę więcej, żeby przyzwycaić się do tego miejsca. Pomimo że jestem dorosła, byłam w takim miejscu pierwszy raz. Zawsze wolałam domówki w gronie przyjaciół. 
Oczywiście bardzo szybko zaczęli kręcić się wokół nas faceci proponując kolejne drinki, ale udawałyśmy niedostępne. Po kilku drinkach postanowiłyśmy ruszyć na parkiet. Muzyka była bardzo fajna, świetnie się nam tańczyło, no może było trochę za ciepło. W pewnym momencie Olivia podeszła bliżej mnie i zaczęła tańczyć bardzo zmysłowo. Nie zastanawiając się długo zbliżyłam się do niej i zaczęłam się o nią ocierać. Widziałam jak wszyscy wokół patrzą na nas z ogromną ochotą. Olivia złapała mnie za tyłeczek, nie protestowałam. W tym momencie podeszło do nas dwóch wysokich brunetów, spojrzałam pytającą na Olivię, mrugnęła okiem, to pora żeby potańczyć z facetem. Jeden podszedł do mnie od tyłu i mocno chwycił moje biodra, przyciągnął do siebie, poczułam, że w spodniach ma dosyć poważny ładunek. Odwróciłam się w jego stronę, ale patrząc na jego twarz uciekłam jak najszybciej. Miał taki sam wzrok jak mój prześladowca. Znalazłam tylne wyjście z klubu które prowadziło na palarnię. Otworzyłam drzwi i oparłam się o nie. Na szczęście nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Po chwili drzwi się ponownie otworzyły i zobaczyłam Ashley. Bez Olivii, zapewne nie popuściła i nadal tańczyła z tym chłopakiem. Martwiłam się o nią. 

- Masz papierosa? - zapytałam jakiegoś chłopaka, wyjął jednego z paczki i dał mi. - Dziękuję 
- Fabi od kiedy ty palisz? - zlustrowała mnie wzrokiem 
- Nie palę - zaciągnęłam się - czasami tylko mi się zdarzy... 
- Kto cię nauczył? 
- Brian - odpowiedziałam - ale nie mów mu, że wiesz. Powiedział, że jak wróci to mnie zabije jak się dowie, że wypaplałam 
- Zabiję tego mojego męża... Czemu uciekłaś? - spytała z troską w głosie
- Nie wiem... Przestraszyłam się tego faceta. Miał dziwne oczy - popatrzyłam na nią 
- Ohh Fabienne.. Jesteś tutaj z nami. Nic ci nie grozi póki jesteś koło mnie. Daj bucha - wyrwała mi papierosa 
- Przepraszam. Nie chcę wam psuć wyjazdu
- Nie psujesz nam go. Ej widzisz tego kolesia który stoi koło śmietnika? - powiedziała mi do ucha
- Gdzie? - zaczęłam się rozglądać i szukać śmietnika przy którym stał ten chłopak
- Mistrzem konspiracji to ty nie jesteś - zaśmiała się 
- Ten blondynek koło murzyna. Nasz sąsiad z hotelu - wyszczerzyła zęby - chyba mu się spodobałaś
- Chyba nie - powiedziałam kręcąc przecząco głową 
- Przekonamy się. Chodź - pociągnęła mnie za rękę i poszłyśmy w stronę chłopaków. 
- Nie! Ja nie wiem co mam robić! 
- Uśmiechaj się zrzędo - zaśmiała się

Przy śmietniku stało dwóch chłopaków. Jeden z nich był Afroamerykaninem, a drugi był jasnej karnacji. Kiedy zauważyli, że idziemy w ich stronę uśmiechnęli się do siebie i powiedzieli coś do siebie po cichu. 

- Cześć chłopaki - powiedziała Ashley - my chyba mieszkamy w jednym hotelu. 
- No tak się składa, że jesteśmy sąsiadami. Mam na imię John, to Justin a w środku jest nasz kolega Ryan
- Ja jestem Ashley, a to moja prawie szwagierka Fabienne - pociągnęła mnie za rękę.
- A twoja szwagierka umie mówić? - zapytał Justin przyglądając mi się od góry do dołu 
- Czasami wolałabym nie umieć - powiedziałam lekko zawstydzona 
- Widziałem jak wywijałaś na parkiecie z tą trzecią. Muszę ją poznać - powiedział Justin
- Stary taka petarda z niej, że chuj - zawtórował mu John 

- Chodź Ash, pójdziemy trochę potańczyć - pociągnęłam ją za rękę idąc w stronę wejścia do klubu 
- Fabi nie bądź smutna... To gnoje zwykłe 
- Ale ja nie jestem smutna - uśmiechnęłam się do niej - Chcę się zabawić. Zero zahamowań! 
- Dziewczyno zmieniasz się na lepsze! 

~*~
Do domu wróciłyśmy około 4 nad ranem. Na szczęście udało nam się znaleźć Olivię, która otoczona wianuszkiem chłopaków piła drinki. O dziwo poszła z nami do hotelu bez żadnych cyrków. Była zbyt pijana żeby cokolwiek mówić, a nawet i robić. Z Ashley położyłam ją na łóżku i zostawiłyśmy jej miskę gdyby rano chciało jej się wymiotować. Wyciągnęłam z torebki telefon i paczkę papierosów. Powiedziałam Ashley, że idę zapalić na restauracyjny taras. Pokiwała głową i poszła się umyć. 
Siedziałam przy jednym ze stolików i patrzyłam w gwiazdy. Po moich policzkach płynęło mi kilka łez. Miałam mnóstwo smsów. Pisał, że mnie zabije, że jestem dziwką, nie dożyję następnego dnia, potem smsy z przeprosinami, że mam się go nie bać. A potem znowu, że pożałuję, że będę cierpieć i tak w kółko.  Poza tym było mi smutno z powodu tych chłopaków. Myślałam, że serio wpadłam któremuś w oko. Ale im bardziej podobała się Olivia. Zresztą co się dziwić. Piękne długie nogi, figura modelki. A ja? Taka szara mysz. 
- Czemu płaczesz? - usłyszałam za sobą męski głos. 
Odwróciłam się przestraszona. 
- Wyluzuj. Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. Dlaczego tak szybko uciekłaś? - usiadł koło mnie
- Poszłam tam się pobawić. A nie urządzać sobie pogawędki z nieznajomymi - wytarłam łzy 
- Nieznajomym? Jesteśmy sąsiadami i znasz moje imię, a ja znam twoje. Trochę się już znamy - zaśmiał się 
- Ta rozmowa nie ma sensu. - też się zaśmiałam - Idę już spać. Jestem mocno zmęczona. Dobranoc
- Czekaj, ja też już idę. 
- Ale nawet nie zapaliłeś - pokazałam ręką na papierosy 
- Zawsze czepiasz się szczegółów? 
- Ashley mówi na mnie zrzęda... Więc chyba tak - zaśmiałam się nieśmiało 

Mój telefon zawibrował. 
- Chodź zapalimy i pójdziemy razem - pociągnął mnie w stronę tarasu 
- Mogę o coś zapytać? 
- Jasne - powiedział zaciągając się dymem papierosowym 
- Dlaczego jesteś trzeźwy? - popatrzyłam na niego, a on prawie nie udusił się dymem 
- A powinienem być pijanym? 
- Nie, po prostu... jestem ciekawa. Zazwyczaj ludzie wyglądający jak ty lubią mocno imprezować. 
- A jak ja wyglądam? 
- No tak inaczej... Okey, przepraszam. Nie było pytania. 
- Oj Fabienne - śmiał się, super zrobiłam z siebie idiotę. - Chodź już 

- Nie jedziesz windą? - zapytał patrząc jak idę w stronę schodów 
- Boję się małych ciasnych pomieszczeń. Wolę iść. 
- Dziwak - powiedział i wszedł do windy. 

Stałam na schodach, a z każdą sekundą łzy kapały mi coraz mocniej. Kiedy winda pojechała w górę usiadłam na schodach i zaczęłam płakać. Chłopak który pracował w recepcji podszedł do mnie pytając czy wszystko dobrze, pokiwałam głową na "tak" i poszłam do pokoju. Będąc na swoim piętrze ledwo widziałam jak idę. Łzy zamazywały mi drogę do pokoju. Nareszcie kiedy stanęłam koło moich drzwi i chciałam nacisnąć na klamkę, drzwi z naprzeciwka się otworzyły. Stał w nich John
- Fabienne? Co się stało? Dlaczego płaczesz? Ktoś zrobił ci krzywdę. - zaczął dopytywać 
- Nie - wytarłam oczy - Jestem pijana i przy tym trochę płaczliwa. Dobranoc - spojrzałam na niego blado się uśmiechając. 
Zamknęłam drzwi. Kolejna wibracja. 

Od: nieznany 
Odpierdol się od tych chłopaków ale pożałujesz suko! Jesteś tylko moja, tylko ze mną masz prawo rozmawiać i tylko na mnie patrzeć. Jeśli jeszcze raz taka sytuacja się powtórzy to cię zabiję rozumiesz? I nikt nie będzie w stanie cię uratować. I DO KURWY NĘDZY PRZESTAŃ MNIE OLEWAĆ! 

- Pieprzyć was wszystkich! - krzyknęłam rzucając telefonem o ścianę i opadłam bezwładnie na łóżko.
Na szczęście nie obudziłam dziewczyn. 


- Boże jak mnie boli łeb - od rana w naszym pokoju było słychać jęki Olivii
- Mogłaś tyle nie pić - powiedziałam do przyjaciółki
- Idziemy na śniadanie? - zapytała Ashley
- Wy idźcie dziewczyny, ja jeszcze trochę poumieram. Przynieście mi coś na wynos - zaśmiałyśmy się z Ashley do siebie

- Fabienne co się dzieje? - Ashley zmieniła ton głosu kiedy zamknęła drzwi. Odwróciłam wzrok - Rozwaliłaś telefon.
- Wzięłam tabletki Ashley. Już będzie dobrze, obiecuję.
- Ale na litość boską co się dzieje z tobą? Najpierw śpisz pod drzwiami swojego mieszkania, potem wypijasz mi całą walerianę, nie zabierasz nigdzie telefonu a potem go rozwalasz. Jesteśmy prawie rodziną. To nie jest fair, powinnaś mi powiedzieć jeśli coś cię gryzie. Fabienne!
- To jest nie fair? Ja powinnam powiedzieć? A co z tobą?! Kiedy ty zamierzasz mi coś powiedzieć. I nie tylko mi Ashley. - wybuchłam - Czemu nie powiedziałaś mi, że jesteś w ciąży?
- Boże... Fabienne, co ty mówisz? Skąd wiesz?
- Olivia widziała cię jak wychodziłaś z kliniki ginekologicznej. I zgadzałoby się z wyjazdem Briana.
- Tak, ja i Brian spodziewamy się dziecka. Jestem w 3 miesiącu ciąży. A czemu nie powiedziałam? Sama nie wiem. Chciałam żeby on się pierwszy dowiedział. Przepraszam Fabi...
- W porządku, u mnie też jest okey. Ostatnio mój nastrój się pogarsza ale biorę leki także powinno być coraz lepiej. A telefon rozwaliłam bo... cały czas mi wibrował.
- Cześć laski! - usłyszałyśmy za sobą głos Johna
- Cześć - odpowiedziałam lekko się uśmiechając 
- Ashley możemy porozmawiać? 
- Jasne coś się stało? 
- Nie nic. Chodzi o wczorajszą imprezę. Ale na osobności- spojrzał na mnie
- Spokojnie, ja idę schodami. Do zobaczenia na dole

^W windzie^

- Co się stało John? - zapytała Ashley wciskając odpowiedni guzik
- Chodzi o Fabienne. Wczoraj jak wyszedłem zapalić na taras widziałem ją jak wracała do pokoju. Wyglądała jak potwór, cały rozmazany makijaż i ryczała jak bóbr. Potem powiedziałem o tym Justinowi, on powiedział, że też widział jak płakała. Potem trochę gadali i jak się rozstawali na schodach Justin powiedział, że jest dziwakiem. Chyba niezbyt ją lubi. CO jej jest? Ona jest taka zawsze? Czy może była pijana? Nawet jak do nas podeszłyście. Machała nie wiadomo gdzie i do kogo. Potem do nas, zamiast normalnie się przywitać...
- John... - zaczęła Ash, ale John jej przerwał 
- Chodzi o to, że ty taka pogodna, uśmiechnięta dziewczyna. Ta Olivia też taka żywiołowa, a Fabienne taka... taka...
- Nie pasująca do nas? - dokończyła za niego 
- Dokładnie
- John... Fabienne to Fabienne. Jest super dziewczyną, ale faktycznie dziwną. Dużo ludzi ucieka od niej nie próbując nawet poznać. Widzą jej dziwne zachowania i uciekają. Ona stara się to w sobie zmienić. 
- Ona jest jakaś psychiczna czy co? - zaśmiał się lekceważąco 
- Tak. - spojrzała na niego poważnie, a on jak ostatni kretyn - To wszystko to również wina leków które bierze. Powiem ci coś, ale obiecaj, że nikomu nie wygadasz. To jest jedna z najbardziej strzeżonych tajemnic w naszym życiu i życiu jej rodziny. 
- Spoko, obiecuję, że nikomu nie powiem. 
- Fabienne od gimnazjum choruje na depresje, ma napady lękowe, problemy emocjonalne. Stara się z tym walczyć. Ma za sobą kilka prób samobójczych. A jej brat, mój narzeczony, siedzi w Afganistanie i nie mamy z nim żadnego kontaktu. Moje dziecko może nie mieć ojca - miała łzy w oczach kiedy złapała się za brzuch - Więc nie dziwię się, że powoli idzie na dno... 
- Kurwa...

Drzwi do windy się otworzyły, a Ashley podeszła do stojącej w pobliżu Fabienne. Objęła ją i poszły w stronę restauracji.

1 komentarz: